Ligowe rozgrywki to prawdziwy fundament i sól piłki nożnej i wszędzie tam, gdzie zainteresowanie ligą jest wysokie, kluby żyją we względnym dobrobycie a reprezentacja ma odpowiednie warunki do wzrostu. Popularność ligi można mierzyć oczywiście we frekwencji na trybunach, ale także w zainteresowaniu sponsorów oraz wysokości budżetów poszczególnych klubów. Dochody z tzw. match-day, na które oprócz biletów składają się także liczne inne zyski na rzecz klubu, chociażby ze sprzedaży jedzenia i pamiątek klubowych, także pokazują możliwości biznesowe klubu. Ilość akademii i szkółek piłkarskich na całym świecie czy liczba zatrudnianych pracowników, także mówią wiele o sile ligi, podobnie jak osiągnięcia jej reprezentantów. Jeśli najlepsi reprezentanci Polski wyjeżdżają do zagranicznych silniejszych lig – to na pewno dowodzi przeciętności polskiej Ekstraklasy, która nie byłaby w stanie walczyć o zawodnika z prawdziwego światowego topu. Jeśli natomiast reprezentanci Hiszpanii kompletnie nie czują powodów, aby dla awansu sportowego lub finansowego opuszczać Primera Division, ponieważ jest to najlepsze sportowo i finansowo liga świata – zyskuje także reprezentacja.
Wszystko to sprawia, że federacje narodowe i spółki mające prawa do organizowania gry konkretnej ligi, mają także pełne prawo organizowania rozgrywek i ich formatowania, prowadzenia negocjacji biznesowych czy nawet zawieszania klubów w rozgrywkach. Poszukiwania idealnego systemu rozgrywek, który byłby interesujący dla wszystkich, z pewnością jest jednym z ważniejszych zadań stojących przed piłkarskimi władzami. Niewątpliwie jednak mało kto jest w stanie zaprezentować sprawiedliwszy model niż ten obecnie najpowszechniej stosowany, z ligą składającą się z dziesięciu do dwudziestu klubów – w zależności od wielkości państwa. Te grają ze sobą dwa razy w ciągu sezonu – raz u siebie, raz na wyjeździe, za wygraną inkasując trzy punkty do zestawienia, za remis dzieląc się po punkcie z rywalem i nie notując nic przy przegranej.