Miłośników piłki nożnej w Polsce nie brakuje, gdyż jest to dyscyplina wyjątkowo ważna z punktu widzenia tradycji sportowej w naszym kraju. Obok sukcesów lekkoatletycznych, do których przyzwyczajono Polaków w okresie bezpośrednio powojennym, to właśnie piłka nożna w latach siedemdziesiątych i pierwszej połowie osiemdziesiątych napawały miliony Polaków największą dumą i satysfakcją. Pamiętać trzeba zawsze o tym, że wielkie sukcesy na imprezach jak Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy czy Igrzyska Olimpijskie z tamtych blisko dwóch dekad, były tym poważniejsze, że dostać się na te imprezy w tamtym czasie było zdecydowanie trudniej, aniżeli dzisiaj. Jak bowiem porównać Mistrzostwa Europy, na które w latach osiemdziesiątych jechało tylko osiem najlepszych reprezentacji Starego Kontynentu do EURO 2016 organizowanego we Francji po raz pierwszy w formule z dwudziestoma czteroma uczestnikami podzielonymi na sześć czterodrużynowych grup.
Nie tylko sam awans na EURO był w tym roku zdecydowanie łatwiejszy, gdyż większość zespołów z pierwszego i drugiego miejsca w grupie kwalifikacyjnej mogła liczyć na jazdę na tę imprezę bez konieczności grania w barażach. To samo na imprezie właściwej – nie tylko dwa pierwsze, ale również większość z zespołów z trzecich miejsc, mogła myśleć o wyjściu z grupy na EURO i grze w fazie pucharowej. Oceniając więc sukces polskiej reprezentacji na tym dużym turnieju europejskiej piłki, zawsze warto pamiętać oprócz bardzo pozytywnej gry naszej kadry, o zdecydowanie niższym progu trudności, który był do przeskoczenia wraz ze startem kwalifikacji do imprezy głównej. NA pewno najbliższe eliminacje do Mistrzostw Świata w Rosji, na które większość kibiców po udanym EURO nastawiła się wyjątkowo pozytywnie, nie będzie aż tak łatwa, chociażby z faktu bezpośredniego awansu na Mistrzostwa globu tylko i wyłącznie zwycięzcy grupy, przy drugim zespole mogącym liczyć wyłącznie na baraże i to z bardzo silnymi zespołami z europejskiej czołówki.
Wiara wśród kibiców na przestrzeni lat dziewięćdziesiątych i przez pierwszą dekadę XXI wieku skutecznie obumierała. Nie tylko za sprawą oczywistych wpadek i fatalnych wyników – przegrywanie z zespołami niżej notowanymi w rankingu FIFA było normą, tak samo jak niemoc awansowania do jakiegokolwiek dużego turnieju. Atmosferę wokół reprezentacji na pewno dodatkowo dołowały kluby krajowe, które notorycznie kompromitowały się na arenie międzynarodowej i nie były w stanie promować nawet utalentowanych młodych polskich piłkarzy, sprowadzając zza granicy emerytowane nibygwiazdy lig bałkańskich czy azjatyckich. W takiej atmosferze nikt nie wierzył w to, że wokół polskiej kadry piłkarskiej da się jeszcze cokolwiek zmienić, a piłkarze zajmujący w zagranicznych klubach ważne pozycje dość niechętnie przyjeżdżali na kadrę, ponieważ raczej gra w narodowych barwach nie kojarzyła się wtedy z prestiżem ani sukcesami i mogło jedynie zaszkodzić wartości gracza na rynku międzynarodowym czy transferowym.
Przełomowe okazały się jednak wcale nie Mistrzostwa Europy organizowane w 2012 roku przez Polskę oraz Ukrainę, zakończone zajęciem fatalnego, ostatniego miejsca w bardzo prostej grupie, przed własną publicznością i to w mało porywającym stylu. Odbudowę miał rozpocząć po tej imprezie trener Fornalik, który jednak okazał się całkowicie niezdolnym do przygotowania w tak krótkim czasie odpowiedniej koncepcji drużyny narodowej, która byłaby zdolna do awansowania na Mistrzostwa Świata w Brazylii w 2014 roku, za co selekcjoner zapłacił posadą. I gdy już ani kibice, ani dziennikarze, ani zapewne sami piłkarze, nie wierzyli w możliwość przebicia tego szklanego sufitu, Prezes PZPN i były doskonały piłkarz w jednej osobie, Pan Zbigniew Boniek, własnoręcznie namaścił na kolejnego selekcjonera narodowej kadry swojego byłego kolegę z boiska i ówczesnego trenera Górnika Zabrze – Adama Nawałkę.
Pod wodzą Nawałki reprezentacja przystąpiła do eliminacji EURO 2016, na które dostać się było łatwiej. Początki jeszcze nie zapowiadały ogromnej rewolucji, a trenerowi zarzucano przez prawie cały pierwszy rok pracy, że testuje zbyt wielu juniorów i młodzików, nie ma stabilnego trzonu i fundamentu dla reprezentacji. Dopiero po roku w miarę sensownych zwycięstw lub remisów reprezentacja dokonała rzeczy historycznej – po raz pierwszy w meczu o punkty udało się jej piłkarzom pokonać Niemców i to od razu w stosunku 2:0. I chociaż rewanż na niemieckiej ziemi przegrali 1:3, to dla wielu ekspertów ten przegrany rewanż pod względami typowo sportowymi i taktycznymi był jeszcze lepszy, niż zwycięstwo w Polsce.
Dla niedowiarków jasnym stało się w tym momencie, że nasza reprezentacja może ogrywać nawet Mistrzów Świata, a co najważniejsze – robi to nie przypadkowo, wykorzystując tylko potknięcia czy kłopoty kadrowe rywali, ale narzucając przeciwnikom od samego początku spotkania swój własny styl i nie obawiając się praktycznie żadnego wyzwania. Kadra zaczęła wreszcie strzelać dużo bramek, ale również grać widowiskowo, a co dla kibiców bodaj najważniejsze – wreszcie zlepione w jeden zespół indywidualności z europejskich boisk zaczęły poświęcać się za siebie nawzajem na boisku, co przyniosło natychmiastowe efekty, zbudowało ich psychicznie jako wojowników i partnerów.